Maraton w Krakowie

Kamila, Marzena, Hubert, Jacek i Tomek – przebiegliśmy królewski dystans w Krakowie. Jesteśmy szczęśliwi. To był bardzo udany dzień. To był dla nas bardzo udany Maraton.

od lewej: Marzena, Kamila, Hubert, Tomek, Jacek

Niedziela, 30 kwietnia 2017. Start o godzinie 9:00. Z pomnika patrzy Mickiewicz. Strefa zawodników jest na krakowskim Rynku. Na miejscu jesteśmy przed ósmą. Chcemy się przebrać, chwilę rozgrzać. Na zewnątrz warunki idealne –  pochmurno i chłodno… może 7 stopni.

Kilka minut przed dziewiątą zaczyna padać deszcz. Prognozowano 12 stopni i słońce 🙂 Trudno. Oby nie lało zbyt długo. Idziemy do swoich stref startowych. Każdy do innej, bo każdy ma inny cel…

Jacek 03:20:00, Tomek 03:30:00, Hubert 04:00:00, Marzena 04:30:00, Kamila 06:00:00 (czyli maksymalny czas na ukończenie maratonu). Hubert ostrzega Kamilę, aby uważała na śmiecairkę* 🙂

Jest 9:00. Wystartowaliśmy.

JACEK NIEPALA (5028)

czas: 03:20:16
min/km: 04:44

Dla mnie to była walka. Od 5 km męczyła mnie kolka. Na 23 km po raz pierwszy pojawiła się myśl, że mogę nie dać rady wypełnić planu. I tak było do 38 km.

Walczyłem jak się dało i ostatecznie wyszło! Jeszcze nigdy nie walczyłem tak bardzo o to, aby wypełnić swój plan i zrealizować to, co sobie postanowiłem. Dużo trenowałem i wiedziałem, że „na papierze” jestem w stanie to przebiec na 3h20m.

Nie chciałem się poddać. Myśli miałem czarne, już praktycznie od połowy dystansu.

Teraz, kiedy emocje opadły, a nogi już się ruszają normalnie, to przebija się tylko jedna myśl… UDAŁO SIĘ i CHCĘ WIĘCEJ! 🙂

 

KAMILA PUDŁO (2709)

czas: 04:49:33
min/km: 06:51

Jestem przeszczęśliwa, że udało mi się przebiec maraton! Jeszcze jakiś czas temu nawet nie ośmieliłabym się marzyć o takim osiągnięciu. To wszystko stało się realne, dzięki temu, że na swojej drodze  spotkałam Oborygenów. Nawet nie wiedzą ile im zawdzięczam!

Po przekroczeniu mety rozpłakałam się jak dziecko… Ten medal oznacza dla mnie dużo więcej, niż 42 km biegu. To dla mnie kamień milowy! Niedziela 30 kwietnia 2017 roku to był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu 🙂

 

TOMEK GIBALSKI (2705)

czas: 03:38:34
min/km: 05:10

Przed maratonem czułem radość, bo to długo wyczekiwany start i zmaganie się z trasą.

Ta radość poniosła mnie zbyt szybko przez 30 km. Potem coś się stało. Bałem się o ukończenie biegu. Pojawiały się myśli „nigdy więcej” .

A na mecie radość wróciła. Radość ze zwycięstwa nad… „sporo było tego biegu”. Mam już plan na poprawienie tego, co nie wyszło. Następnym razem… Tak. Czekam na kolejny maraton… Chore… 🙂

 

MARZENA GIBALSKA ( 2707)

czas: 04:26:29
min/km: 06:18

To był mój pierwszy start w maratonie. Przed zawodami czułam jednocześnie i lęk, i podniecenie, i ciekawość tych 42 kilometrów. Do tej pory najdłużej na treningach biegłam 35 km.

Było nieźle :). 200 metrów przed końcem, ujrzałam bramę mety. Niewiele brakowało do płaczu ze szczęścia. Poczułam wielką ulgę, kiedy uświadomiłam sobie, że to już koniec, że te 42 kilometry zdobyte!

To jest coś niesamowitego!

 

HUBERT OZIMINA (2706)

czas: 04:00:00
min/km: 05:41

Tego maratonu nie mogłem się doczekać. Cieszyłem się na „Kraków”. To był mój drugi bieg na tym dystansie.

Planowałem zmieścić się w 4 godzinach i 20 minutach, ale ostatecznie wystartowałem ze strefy „cztery godziny”.  Biegłem równym tempem. Wiedziałem, że pierwszych kilkunastu kilometrów nie mogę zepsuć, że nie mogę się spalić. Cały dystans kontrolowałem czas – wszystko w normie.

Pierwsze oznaki zmęczenia pojawiły się w okolicach 38 kilometra… Jaki czas? Zmieszczę się w planie? Chyba tak. Mam siłę. Ostatni kilometr przyśpieszam. Meta.

Po jakimś czasie przychodzi sms z wynikiem: 04:00:00 🙂 Tak. Pobiegnę kolejny maraton. 🙂 Przed dwie doby mam problem z chodzeniem po schodach.

 

Każda i każdy z nas osiągnęli w tym biegu to, co chcieli osiągnąć. Jacek ma życiówkę. Tomek o ponad godzinę poprawił wynik z poprzedniego maratonu, ale te osiem minut chciałby wygumkować…  (03:38:34) 🙂 Marzena zmieściła się w celu. Hubert lepiej o 49 minut niż we wrześniu we Wrocławiu, a Kamili nie dogoniła śmieciarka *.

Z Krakowa wróciliśmy zbudowani i zadowoleni. Zastanawiamy się nad udziałem w maratonach we Wrocławiu (wrzesień) i Poznaniu (październik). 🙂

 

*) śmieciarka – mikrobus, który jedzie na końcu biegu i zabiera tych, którzy rezygnują, albo nie mieszczą się w regulaminowym limicie maratonu